Kilka majowych dni spędziliśmy w Monachium dokąd dotarliśmy pociągiem „Chopin” relacji Warszawa – Kraków – Wiedeń – Monachium, bo ja oprócz samolotów bardzo, ale to bardzo, lubię pociągi! W Monachium pogoda dopisała nam średnio, ale co się naoglądaliśmy to nasze. W pierwszy dzień zaczęliśmy od Marienplatz i nowego ratusza. Tam też kupiliśmy kartę miejską na wszystkie środki transportu i muzea. Ten wariant chyba był dla nas najbardziej korzystny. Zaliczyliśmy Kościół Świętego Michała, wieżę widokową, z której podziwialiśmy panoramę miasta i Deutsches Museum z nie tylko lotniczą ekspozycją. Następnego dnia było fantastyczne muzeum transportu czyli Verkehrszentrum des Deutschen Museums i niesamowita ekspozycja w prywatnym muzeum BMW (raj nie tylko dla samochodziarzy). Dla mojej żony zaś sztuka i Alte Pinakoteka i Residence Münich z teatrem, muzeum monet, skarbcem, dziełami sztuki i rzeźbami i barokowym kościołem Ojców Teatynów. Wieczorem kolacja w naszej knajpce. Piwo, sznycel i wieprzowina z pierogami. Życie jest piękne!!! W kolejnym dniu Deutsches Museum Flugwerft, czyli takie prawdziwe muzeum lotnictwa w Schleissheim. Muzeum niesamowite z wieloma ciekawymi eksponatami wśród których polonica – MiG 15 z biało-czerwoną szachownica. Później powrót do miasta. Powrót bezproblemowy, bo wszystko doskonale skomunikowane. Cholera, jak mnie się to podoba!!! I jeszcze dwie rundki Sightseeing bus’em z przerwą na pizzę i piwo. Dwie, bo pierwsza rundka w deszczu, ale nic to, bo w autobusie. Na koniec spacer przez miasto. W ostatnim dniu, na pożegnanie, zaliczyliśmy kompleks pałacowy i park Nymphenburg. Pięknie…