To, że Pardubice, miejscowość położona w Kotlinie Pardubickiej nad Łabą, jest na świecie znana z jednej z najbardziej prestiżowych i najtrudniejszych konnych gonitw przeszkodowych wiedzą właściwie wszyscy. Natomiast sympatykom lotnictwa, szczególnie tego retro, Pardubice kojarzą się z odbywającymi się tam od lat pokazami lotniczymi Aviation Fair. Skoro w moich relacjach z poprzednich edycji imprezy zamieszczanych na łamach „Przeglądu Lotniczego” pisałem, że dla miłośników lotniczej historii obecność w Pardubicach jest obowiązkowa to i tym razem, w sobotę 3 czerwca, wyruszyliśmy do naszych południowych sąsiadów na wspaniałą lotnicza imprezę. I gdyby jeszcze tylko pokazy odbywały się w mniej ekstremalnych warunkach pogodowych! W poprzednich latach były tropikalne upały i gwałtowne burze, a i w tym roku pogodowych atrakcji także nie zabrakło. Tegoroczna edycja pokazów miała upamiętnić 80 rocznicę zaginięcia Amelii Earhart, amerykańskiej pilotki, dziennikarki i poetki, która jako pierwsza kobieta w historii w 1932 roku na samolocie Lockheed Vega samotnie przeleciała nad Atlantykiem. W 1937 roku podjęła próbę okrążenia kuli ziemskiej wzdłuż równika. Po 40 dniach podróży lecąc razem z nawigatorem nad Oceanem Spokojnym samolotem Lockheed L-10 Electra utracili kontakt radiowy. Pomimo natychmiast podjętych poszukiwań żadnych śladów samolotu Amelii Earhart nie odnaleziono.
Po załatwieniu formalności związanych z akredytacją udaliśmy się do naszego sektora gdzie rozłożyliśmy się w oczekiwaniu na rozpoczęcie pokazów. Na oddalonej o kilkanaście metrów od nas drodze kołowania raz po raz pojawiały się różne, przyciągające oko i obiektywy aparatów fotograficznych maszyny. A nad nami jako pierwsza pojawiła się formacja dobrze nam znanych samolotów, w której m.in. były Zliny, Aero-145 i piękna, białoniebieska Morava L-200. Solidny kawał historii czeskiego lotnictwa. Jako pierwszy na pasie startowym pardubickiego lotniska pojawił się pilotowany przez kobietę, Monikę Bezdekovą Twin Beech C45H – dwusilnikowy samolot pasażerski produkowany w latach 1937-1970 przez wytwórnię Beechcraft. Samolot brał też udział w działaniach wojennych podczas II Wojny Światowej i był jednym z najdłużej produkowanych samolotów o napędzie tłokowym. Przez zdwojone usterzenie pionowe jest łudząco podobny do większego Lockheed’a Electra, na którym to wspomniana Amelia Earhart wykonała swój ostatni lot. Kolejny samolot i znów za sterami kobieta – Olga Benesova i piękny, żółciutki Boeing Stearman, dwupłatowy, dwumiejscowy samolot szkolno-treningowy z lat trzydziestych, używany przez siły powietrzne Stanów Zjednoczonych i US Navy. Po wojnie wiele samolotów tego typu trafiło na rynek cywilny gdzie służyły jako samoloty sportowe i rolnicze.
Chwilę później skok do współczesności. Na kilkanaście minut przed południem nad lotniskiem pojawiła się formacja złożona z samolotów L-410, L-39 i Zlinów Z-142 w towarzystwie śmigłowców Mi-17 i Mi-2. I wreszcie chwila na którą czekałem z niecierpliwością. Na murawę lotniska, o przysłowiowy „rzut beretem” od naszego sektora, obsługa wtoczyła replikę samolotu Blériot XI, drewnianego jednopłata ze skrzydłami pokrytymi płótnem. Blériot XI to jeden z pierwszych samolotów francuskich zbudowanych w 1909 roku przez Louisa Blériota i Raymonda Saulniera znany z pierwszego przelotu nad kanałem La Manche. Louis Blériot wystartował do swojego historycznego lotu 25 lipca 1909 roku z Les Barraques niedaleko Calais, a po 37 minutach lotu wylądował po drugiej stronie kanału w Dover pokonując dystans 35 kilometrów. I to był wyczyn!!! A replika Bleriota pilotowana przez sławnego brytyjskiego pilota Dana Griffith’a, znanego widzom pokazów m.in. z pilotowania Spifire’a prezentowała się świetnie i choćby dla niego warto było jechać do Pardubic.
Wspaniale zaprezentował się również publiczności Richard Santus latający bardzo dynamicznie i do tego „w parterze” na zaprojektowanym i zbudowanym w brytyjskiej wytwórni lotniczej de Havilland szkolnym dwupłacie Tiger Moth. Samolot ten używany był w szkołach lotniczych RAF od połowy lat trzydziestych do połowy lat pięćdziesiątych. Samolot był używany w wielu krajach i wybudowano go w blisko 9000 egzemplarzy. Szkolili się na nim także piloci PSP na Zachodzie. W bloku „wojennym” oprócz konstrukcji znanych z frontu wschodniego czyli Po-2 i myśliwców Jak-3 i Jak-11 pojawili się chyba najbardziej znani bohaterowie zmagań II Wojny Światowej czyli P-51 Mustang i Supermarine Spitfire. Przelotom tych samolotów towarzyszyły inscenizacje historyczne na ziemi. Był jeszcze historyczny, wielozadaniowy Stinson Reliant, były North American T-28 Trojan i North American T-6 Texan, był amerykański średni bombowiec B-25J Mitchell i oczywiście był majestatyczny DC-6 w barwach Flying Bulls pamietający jeszcze przywódcę byłej Jugosławii marszałka Josipa Broz Tito.
Na mnie szczególne wrażenie zrobił solowy pokaz śmigłowca Mi-35 Czeskich Sił Powietrznych, mojego dobrego znajomego z ubiegłorocznego Pikniku Lotniczego w Nowym Targu, pomalowanego w motyw biomechaniki „Alien Tiger” za którym ciągnęły się smugi czerwonego dymu. I jeszcze pokazy mistrzostwa pilotażu powstałego w 1960 czeskiego zespołu akrobacyjnego The Flying Bulls Aerobatic Team, latającego na pięknie malowanych w kolory sponsora samolotach XtremeAir Sbach 342. Czescy akrobaci (A/ Stanislav Cejka, B/ Jan Rudzinskyj, C/ Miroslav Krejci, D/ Jan Tvrdik) prezentowali swoje umiejętności solo i w zespole. „Rodzynkiem” zaś był, cieszący się dużym zainteresowaniem widzów North American Rockwell OV-10 Bronco, opracowany na początku lat 60 przez firmę North American amerykański lekki samolot szturmowy i obserwacyjny przeznaczony głównie do działań przeciwpartyzanckich. Bronco zaprezentował się widzom w dynamicznym pokazie pilotażu. Tak jak w roku ubiegłym Czeskie Siły Powietrzne zaprezentowały VIP’owskiego Jaka-40 w towarzystwie dwóch myśliwców JAS-39 Gripen. Później zademonstrowano atak na „pozycje naziemne” dwóch L-159 połączony z widowiskowymi efektami pirotechnicznymi i raz jeszcze JAS 39 Gripen w pokazie solowym. W efekcie wybuchów na murawie lotniska do akcji ruszyła lotniskowa straż pożarna co zachwiało nieco planem pokazów. Był jeszcze pokaz zespołu akrobacyjnego Breitling Jet Team latającego na samolotach L-39 Albatros i niemiecko-francuski szkolny odrzutowiec Alpha Jet.
W imprezie jak zwykle wzięli udział doskonali piloci i słynne, znane z kart albumów i książek, dziś w większości już historyczne, samoloty. Pokazy odbywały się nie tylko w powietrzu, ale były także swego rodzaju widowiskiem teatralnym. Prócz ryku silników lotniczych było wiele huku, błysków i doskonale dobranej muzyki ilustrującej poszczególne historyczne epizody. Na ziemi pojawiły się zabytkowe pojazdy i grupy rekonstrukcyjne w historycznych mundurach. Organizatorom, którym udało się zgromadzić i pokazać w locie i na ziemi tyle interesujących maszyn należą się słowa uznania. To była wyjątkowo dobra robota!!! Tylko trochę szkoda, że nie przyleciał zapowiadany wcześniej Lockheed Constellation i że problemy z płonącą po pokazach pirotechnicznych murawą nie pozwoliły zaprezentować się w locie grupy samolotów z I WŚ, ale nie można przecież mieć wszystkiego.
Organizatorom serdecznie dziękuję za lotniczą ucztę i mam nadzieję, że „do miłego” za rok. A wszystkim niezdecydowanym tak jak poprzednio radzę, aby na przyszły rok zaplanowali sobie wyjazd do Pardubic, bo naprawdę warto!
Specjalne podziękowanie za pomoc i wsparcie kieruję do Petra Navratila i jego współpracowników z Centrum Prasowego oraz do Jana Rudzinskyj‘ego z zespołu The Flying Bulls Aerobatic Team.
Zapraszam do Galerii na zdjęcia z pokazów i ze statyki.